sobota, 21 lutego 2015

Karuzela uczuć i minął roczek


miesiąc po miesiącu i tak się Jula zmieniła...
              I stało się... Minął rok od narodzin Julki. Czas płynie nieubłaganie, nie zatrzymuje się nawet na chwilkę... Nie wiem kiedy to moje dziecko tak szybko urosło...  Jak nam minął ten rok? Bywało różnie i targały mną różnorakie emocje... 
Poczynając od euforii, radości, strachu, złości, uczucia bezsilności, uczucia głebokiej miłości, dumy kończąc na uczuciu skrajego wyczerpania. Ten rok był karuzelą i raz miałysmy dni pełne uśmiechu, a czasem dni zanoszące się od płaczu Julkowego i mojego także.

           A wszystko zaczeło się 13 lutego 2014, kiedy wcale nie czując zbyt wielkich bólów, ale mając dziwne uczucie, że MOŻE to już, wylądowałam na porodówce... Po stosie papierków do wypełnienia w szpitalu, gdzie siedząc na drewnianym krześle miałam już porządne skurcze i wiedziałam, że zostaję, że zaczęło się na dobre... Opisywać porodu nie będę ,powiem tylko, że byłam bardzo wdzięczna mojemu mężowi,że był przy mnie. Nie wyobrażam sobie jak bym to wytrzymała gdyby go nie było. Nie zgodzę się z tym, że mężczyzna powinien siedzieć na poczekalni i czekać z dala od żony, bo ja czułam się naprawdę bezpiecznie, kiedy mój zaślubiony był przy mnie i trzymał mnie za rękę.

Kiedy Julia się urodziła i dostałam ją na ręcę nie mogłam uwierzyć, że po tylu miesiącach czekania, głaskania brzuszka przeze mnie i wszystkich na około, mam wreszcie to moje małe stworzonko. Nigdy nie zapomne tego niesamowitego zapachu mojej małej kruszyny. Małe dziecko tak pięknie pachnie:) Widziałam w sobie, że miłość do niej rosła z każdym dniem co raz bardziej.

Najpiękniejsze chwile to te jak wróciliśmy w trójkę do domu i przez dwa tygodnie mieliśmy  tylko siebie nawzajem... Cieszyliśmy się każdym paluszkiem, każdym mruknięciem,trochę mniej cieszylismy się kąpaniem Julki (ale otym w innym poście).  Uczyliśmy się jak szybko ubrać body, kiedy Julka po kąpieli robi się bordowa od płaczu. Karmiłam pięrsią i tylko marzyłam o tym kiedy mój sen będzie dłuższy niż 2 godziny, bo noc zlatywała mi na karmieniu, przewijaniu i czekaniu aż Julce się odbije... Po czym orientowałam się, że już mineły 2 godzny i trzeba wszystko zacząć od nowa :) Póżniej mieliśmy kolki od  drugiego tygodnia do trzeciego miesiąca,więc ledwo na oczy patrzyłam i czasem czułam każdy nerw w moim ciele... niestety to był straszny okres bo ani dziecku nie ma jak pomóc, ani sobie... Ale ten czas szybko minął i później było coraz lepiej i coraz ciekawiej.

Jula z każdym miesiącem rośnie jak na drożdżach zdobywając nowe umiejętności i czasem zaskakując nas swoim zachowaniem, minami, gestami... Były upadki i siniaki, protesty i krzyki, uśmiechy i śmiechy w głos, przytulasy,całusy,pierwsze słowa i zębolki. Wszystko po raz pierwszy i wszystko wzbudające niesamowite emocje :) Ten rok był najbardziej intensywny jaki tylko mogę sobie wyobrazić. Cieszę się, że mogłam być z Julką tak długo i brać udział we wszystkim czego ona doświadcza. Stałyśmy się nierozłączne a myślałam, że przecieli nam pępowinę :)
Żeby uczcić ten roczek zorganizowaliśmy przyjęcie urodzinowe, gdzie nasza gwiazda mogła zobaczyć się z całą rodzinką. Nie ma to jak zadowolona Julka :)






2 komentarze: