piątek, 24 kwietnia 2015

Porzucona przez nianie...





Dziś napiszę o tym jakim brakiem odpowiedzialności potrafią wykazać się ludzie…co gorsze tacy którym powierzyło się do opieki swoje największe szczęście – dziecko.
 




Jak wiecie od marca wróciłam do pracy....znalazłam opiekunkę...zresztą z polecenia, z której byłam na prawdę zadowolona. Mała ją uwielbiała, świetnie się bawiły razem, a podczas gdy Jula spała niania ogarniała mieszkanie, myła naczynia, robiła pranie, prasowała, mimo, że na nic takiego się wcześniej nie umawiałyśmy. Czego chcieć więcej myślałam…. niestety czar prysł kiedy z dnia na dzień a w zasadzie z godziny na godzinę nas zostawia....

Dwa tygodnie temu w  piątek zniecierpliwiona czekałam na opiekunkę…nie zdarzyło jej się spóźnić…miała być na godzinę 9, a  kilka minut przed dostałam sms-a, że ona nie nadaje się na opiekunkę i rezygnuje…Przeczytałam raz, drugi… i nie dowierzałam… o co chodzi pomyślałam…oczywiście próbowałam się z nią skontaktować ale nie odebrała telefonu….
Byłam w szoku…. za pół godziny miałam wyjść do pracy a zostałam bez opiekunki…jeszcze jedno mnie przerażało…. od poniedziałku miałam jechać na tygodniowe szkolenie do innego miasta…trochę mnie to przerosło…

Cóż Julcią zajął się tata a ja poszłam do pracy. Jeszcze tego samego dnia dodałam ogłoszenie o poszukiwaniu opiekunki i zrobiliśmy w sobotę casting na nianie…Miałam świadomość tego, że mamy na znalezienie  tylko weekend, więc cały dzień spędziliśmy na rozmowach z kandydatkami. Odzew był spory, telefon wciąż dzwonił, ostatecznie mimo wielu wątpliwości, postanowiliśmy dać szansę jednej z młodszych kandydatek- 21-latce.
 
W poniedziałek zgodnie z planem pojechałam na szkolenie…byłam o tyle w dobrej sytuacji, że mąż pracuje w domu więc generalnie trzyma rękę na pulsie. Co więcej Julcia już od pierwszego dnia bardzo polubiła swoją nową nianie i teraz jak tylko opiekunka ma wyjść mała nie chce jej wypuścić.  

Czas pokaże czy faktycznie był to dobry wybór, na pewno jestem już bardziej ostrożna w osądach i nie zaufam tak łatwo…najważniejsze jednak, że wszystko się jakoś poukładało. Mam nadzieję ze nasza nowa niania zostanie z nami na dłużej i nie zechce porzucić małej bez słowa.

7 komentarzy:

  1. co za świństwo. troche mi to przypomina naszą sytuację, tyle że E opiekowała się jej... chrzestna! nie chce sie wdawać w szczegóły ale podobnie jak Wy zostałam na lodzie, od tego czasu niestety rodzinne kontakty stały się bardzo rzadkie, o ile w ogole sa. przykre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wcale się nie dziwię, że wasze stosunki się ochłodziły...kolejny raz sprawdziło się przysłowie, że z rodziną dobrze się wychodzi tylko na zdjęciu:(

      Usuń
  2. Miałam bardzo podobną sytuację, opiekunka dostała wypłatę i na drugi dzien nie przyszła do pracy, tłumacząc się chorobą chłopaka. Była to moja koleżanka z podstawówki, zaufałam jej powierzyłam dzieci. W gruncie rzeczy nie robiła nic po za pilnowaniem dzieci. Udało się nam znaleźć starszą Pania, która okazała się strzałem w 10 :) Tego Wam życzę !

    OdpowiedzUsuń
  3. to smutne jak nieodpowiedzialni potrafia byc ludzie... Mam nadzieje, ze teraz wszystko juz bedzie dobrze :) pozdrawiamy :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Przykra sprawa, sama byłam opiekunką i wyobrażam sobie tak się zachować. Raz że dziecko się przywiązuje i mogłaby się jakoś pożegnać, a dwa tak zostawić kogoś na lodzie? Zawsze stawiam siebie w sytuacji tej drugiej osoby i nie robię czegoś co dla mnie byłoby niemiłe. Ale wiadomo ludzie są różni, pozostaje tylko to przeboleć. I może głośno o tym mówić, żeby się innym to nie zdarzało :)

    OdpowiedzUsuń