Dziś napiszę o tym jakim brakiem odpowiedzialności potrafią
wykazać się ludzie…co gorsze tacy którym powierzyło się do opieki swoje
największe szczęście – dziecko.
Jak
wiecie od marca wróciłam do pracy....znalazłam opiekunkę...zresztą z polecenia,
z której byłam na prawdę zadowolona. Mała ją uwielbiała, świetnie się bawiły
razem, a podczas gdy Jula spała niania ogarniała mieszkanie, myła naczynia,
robiła pranie, prasowała, mimo, że na nic takiego się wcześniej nie
umawiałyśmy. Czego chcieć więcej myślałam…. niestety czar prysł kiedy z dnia na dzień a w zasadzie z godziny na godzinę nas zostawia....
Dwa tygodnie temu w piątek zniecierpliwiona czekałam na
opiekunkę…nie zdarzyło jej się spóźnić…miała być na godzinę 9, a kilka minut przed dostałam sms-a, że ona nie nadaje się na opiekunkę i rezygnuje…Przeczytałam raz,
drugi… i nie dowierzałam… o co chodzi pomyślałam…oczywiście próbowałam się z nią
skontaktować ale nie odebrała telefonu….
Byłam w szoku…. za pół godziny miałam wyjść do pracy a
zostałam bez opiekunki…jeszcze jedno mnie przerażało…. od poniedziałku miałam
jechać na tygodniowe szkolenie do innego miasta…trochę mnie to przerosło…
Cóż Julcią zajął się tata a ja poszłam do pracy. Jeszcze tego
samego dnia dodałam ogłoszenie o poszukiwaniu opiekunki i zrobiliśmy w sobotę
casting na nianie…Miałam świadomość tego, że mamy na znalezienie tylko weekend,
więc cały dzień spędziliśmy na rozmowach z kandydatkami. Odzew był spory, telefon wciąż dzwonił, ostatecznie mimo wielu wątpliwości, postanowiliśmy dać szansę jednej z młodszych kandydatek- 21-latce.
W poniedziałek zgodnie z planem pojechałam na
szkolenie…byłam o tyle w dobrej sytuacji, że mąż pracuje w domu więc generalnie
trzyma rękę na pulsie. Co więcej Julcia już od pierwszego dnia bardzo polubiła
swoją nową nianie i teraz jak tylko opiekunka ma wyjść mała nie chce jej
wypuścić.
Czas pokaże czy faktycznie był to dobry wybór, na pewno
jestem już bardziej ostrożna w osądach i nie zaufam tak łatwo…najważniejsze jednak, że wszystko się jakoś poukładało. Mam nadzieję ze nasza nowa niania zostanie z
nami na dłużej i nie zechce porzucić małej bez słowa.
co za świństwo. troche mi to przypomina naszą sytuację, tyle że E opiekowała się jej... chrzestna! nie chce sie wdawać w szczegóły ale podobnie jak Wy zostałam na lodzie, od tego czasu niestety rodzinne kontakty stały się bardzo rzadkie, o ile w ogole sa. przykre.
OdpowiedzUsuńwcale się nie dziwię, że wasze stosunki się ochłodziły...kolejny raz sprawdziło się przysłowie, że z rodziną dobrze się wychodzi tylko na zdjęciu:(
UsuńMiałam bardzo podobną sytuację, opiekunka dostała wypłatę i na drugi dzien nie przyszła do pracy, tłumacząc się chorobą chłopaka. Była to moja koleżanka z podstawówki, zaufałam jej powierzyłam dzieci. W gruncie rzeczy nie robiła nic po za pilnowaniem dzieci. Udało się nam znaleźć starszą Pania, która okazała się strzałem w 10 :) Tego Wam życzę !
OdpowiedzUsuńDziękujemy:*
Usuńto smutne jak nieodpowiedzialni potrafia byc ludzie... Mam nadzieje, ze teraz wszystko juz bedzie dobrze :) pozdrawiamy :*
OdpowiedzUsuńPrzykra sprawa, sama byłam opiekunką i wyobrażam sobie tak się zachować. Raz że dziecko się przywiązuje i mogłaby się jakoś pożegnać, a dwa tak zostawić kogoś na lodzie? Zawsze stawiam siebie w sytuacji tej drugiej osoby i nie robię czegoś co dla mnie byłoby niemiłe. Ale wiadomo ludzie są różni, pozostaje tylko to przeboleć. I może głośno o tym mówić, żeby się innym to nie zdarzało :)
OdpowiedzUsuń*nie wyobrażam sobie (oczywiście)
Usuń