sobota, 29 listopada 2014

Spacer w pochmurny dzień?

                 

               K: Pogoda ostatnio dość kiepska i nie chce się nawet wychylać nosa spod kołdry. Ale jak ma się brykającego od 5 rano brzdąca, którego rozpiera energia to można tylko pomarzyć o schowaniu się w łóżku przed światem.
Tobie oko się zamyka a dziecko ma siłę, żeby powyrzucać zabawki z łóżeczka, poskakać, że aż łóżeczko trzeszczy i w między czasie jeszcze dać dość głośno znać rodzicom, że najwyższa pora się nim zająć. Jeśli ma się szczęście to po wyładowaniu nocnej baterii uda się uspić malucha jeszcze na tą małą chwilunie. Najczęściej odbywa się to w moim łóżku, więc mogę troszkę poprzytulać ciepłą kluseczke i razem przysnąć...To jest dopiero początek dnia...
             Budzę się po chwili, patrzę za okno a tam zimno, szaro, ponuro a na spacer i tak trzeba będzie dziecko wziąć. Musi się przewietrzyć bobasa, żeby może później lepiej mu się spało. Taka przynajmniej jest moja nadzieja. Ja to bym napewno lepiej spała :)
 Ok, więc dnia ciąg dalszy: śniadanie dziecka, czasem moje, bo najczęściej biorę się za domowe obowiązki od razu. Patrzę na zegarek a tu już 12 i pasuje Julkę spakować na spacer, bo o tej porze roku za chwilę będzie ciemno... Dzwonię do Sylwi: „Zbieramy się” i zaczyna się ubieranie... Co jak co, ale to chyba najgorsza czynność ostatnimi czasy jaką musimy wykonywać... Najpierw sama się ubierz, bo dziecko nie będzie czekać opatulone w czapki i szaliki na Ciebie. Potem ubierz dziecko, które jak do tej pory nie cierpi się ubierać i ucieka lub płacze. Do tego wiążesz jednego buta, a ona rozwiązuje drugiego i tak w koło. Mogłam po prostu kupić buty na rzepy.... Potem kurtka, szalik, czapka i wreszcie wychodzimy. Ale to nie koniec wyprawy spacerowej, ponieważ wózek jest w samochodzie, żeby nie musieć go wnosić na drugie piętro. Dopiero po rozpakowaniu wózka, możemy zobaczyć się z towarzyszkami spacerów. 
            Julki opatulone są tak, że same nosy im wystają i tylko my trochę marzniemy. Szybki spacerek, żeby się rozgrzać i później trochę przyjemności dla mam, czyli kawa w naszej ulubionej kawiarni. Dziewczyny zadowolone, bo mogą pobuszować w nowych zabawkach a my możemy porozmawiać o naszej nowej pasji, naszym blogu. Szczerzę powiem, że gdyby nie to, że Sylwia mieszka tak blisko i możemy razem spacerować to nie wiem czy chciałoby mi się przechodzić codziennie to zbieranie się na spacer w tą pogodę...



                 S: Oj tak….zaczęło się….zwykle w taką pogodę dopadała mnie deprecha i nic mi się nie chciało. Jednak teraz mam mały mobilizator, który codziennie już od 6 rano daje „kopa” i trzeba się nim zająć:) Ponieważ Jula to straszny nieśpioch, dwoje się i troje każdego dnia żeby wymyślać jej jakieś zabawy, a wierzcie mi nie jest to łatwe. Zabawki ją nie interesują, najchętniej gryzłaby wszystkie kable, ładowarki, generalnie co zabronione najbardziej cieszy.  A jak jej się już to znudzi to maszeruje przy ścianach, meblach,  a ja truchleje i ją asekuruje, żeby nie bęcnęła. Moja córa jest bardzo absorbująca i tak naprawdę wciąż brakuje mi czasu na to, żeby ugotować coś dobrego czy wysprzątać mieszkanie. Jak zaśnie na godzinę to albo nie wiem w co ręce włożyć, albo po prostu padam i śpię z nią, bo w nocy wciąż funduje kilka pobudek.

                      
               Spacer to świetna odskocznia od tej „codzienności” . Ale inaczej spaceruje się samej z Julą a inaczej z towarzyszką Kasią i jej córą. Jak wychodzę sama to spacer trwa pół godziny, jak idziemy razem to mąż zawsze dzwoni: "Sylwia gdzie Wy tyle jesteście?"  A  my chodzimy,  plotkujemy, później  ulubiona kawiarnia albo zakupy w galerii i tak nie wiedząc kiedy mijają trzy godziny. A jaką radochę mają dziewczyny jak mogą się razem pobawić, zwłaszcza że już są na tyle kontaktowe, że nawet próbują się na swój sposób ze sobą porozumiewać:)  Co więcej takie wyjście z domu mobilizuje mnie żeby wyskoczyć z dresów, ubrać coś ładnego, wymalować się, bo przecież wychodzę do ludzi:)Tak więc, spacer w moim planie dnia jest obowiązkowy. I nie ważne jaka pogoda, trzeba hartować siebie i maluszka przed zimą. 


7 komentarzy:

  1. W taką pogodę rzeczywiście nie chce się wychodzić, ale w towarzystwie zawsze raźniej. Wy tworzycie wspaniałą grupkę, my z Jasmina mamy na razie tylko siebie, ale i tak jest wesoło ;). Zawsze to szybciej mija dzień. Zanim się zbierzemy, pospacerujemy, minie tyle czasu, że okazuje się, że jeszcze godzinka i Tata wraca z pracy ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień ze spacerkiem leci tak szybko, że czasem nie mogę się nadziwić jak kolejny tydzień mija...

      Usuń
  2. Fajnie Dziewczyny, że możecie razem wyruszyć na spacer, ale Kasia ma rację, najgorsze w spacerach o tej porze roku jest ubieranie dziecka. Masakra!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spacery są super, ale cała ta zbieranina, pakowanie, rozpakowywanie to czasem męczący maraton ;)

      Usuń
  3. Kasiula, wnioskuje po ulubionej kawiarni ktora widzialam na fejsie, oraz galerii ze pewnie w okolicahc Gemini mieszkacie?

    OdpowiedzUsuń