wtorek, 7 kwietnia 2015

Zwierzak domowy i dziecko?

                     
           

           Zastanawiałam się ostatnio nad tym jaka różnica może być w rozwoju dziecka, które dorasta wśród zwierząt domowych a dziecka, które tego kontaktu ze zwierzakami nie ma.
Oprócz takich aspektów jak alergie, które rzadziej  wystepują u dzieci mających domowe pupile, to jeszcze jest aspekt emocjonalny no i bezpieczeństwo dziecka. Tyle radości ile sprawia mojej Julce przebywanie z psem i kotem, to wszystkie fishery i inne zabawki niech się schowają. Niestety aktualnie nie mamy własnego zwierzaka, ale u dziadków, gdzie przebywamy bardzo często, jest ich nadstan. Jak do nich przyjeżdamy to jest całodzienne uganianie się za psami, równoczesne szczekanie z psem i ciągłe zaczepianie kocicy, która ma świętą cierpliwość, ale tylko do czasu... Krzywdy jej nie robi, ale omija Julkę szerokim łukiem. Ostatnio jak ją ujrzała, to tylko zobaczyliśmy wymykający się ogon na zewnątrz.



Oczywiście na początku miałam obawy jak zwierzaki będą się zachowywać  w stosunku do nowego przybysza, w szczególności, że nie są to nasze osobiste pupile, tylko "babcine". Trzeba mieć świadomość tego, że zwierzę to zwierzę i pewne instynkty ma, a zachowania mogą być nieprzewidywalne, nawet jeśli jest łagodny. Nigdy nie mieliśmy niebezpiecznych sytuacji związanych z naszymi zwierzakami, ale podchodzimy do nich z dystansem, bo one też potrafią być zazdrosne czy zniecierpliwione natarczywością Julkowych uczuć.



 Oczytana i zaznajomiona z tym tematem, przesłałam mamie pieluszkę tetrową, którą używałyśmy z Julką, żeby sie wszystkie stwory zapoznały najpierw z nowym zapachem, a później powolutku pozwalaliśmy na pewną odległość zbliżyć się do dziecka. Nie było żadnych problemów z tym długoterminowym zapoznawaniem się. Teraz jak Jula ma ponad rok to niestety, ale nie mają wyboru czy zbliżać się czy nie, bo ona nie daję się od nich odgonić. Teraz znając ja i akceptując jako nowego członka rodziny cierpliwie znoszą jej obecność i jej ruchliwość.  Oczywiście wszystko pod naszym czujnym okiem, bo wyczucia w głaskaniu Julka jeszcze nie ma. Najgorsze, że nasza córa najbardziej zainteresowana jest największym psem bokserem, a właściwie suką Alfą, do której w ogóle jej nie dopuszczam, bo nie jestem pewna jak się zachowa. Więc Julka przez szybę w drzwiach rozmawia z nią, całuje, woła ją... No widok prześmieszny :)



Gdybyśmy mieszkali w domu, a nie w bloku, to napewno wzięlibyśmy pieska, ale na mieszkaniu to tego sobie nie wyobażam. Dziecko goni psa, pies goni dziecko i to wszystko na tych kilku metrach kwadratowych? NO WAY! No i wydaje mi się, że z wyprowadzaniem psa na spacer też byłby problem.. Pod tym względem lepszy na mieszkaniu byłby kot, ale z kolei  koty są mniej przewidywalne niż psy.
Tak w ogóle to cieszę się, że Julia lubi zwierzaki tak samo jak ja, bo uwielbiam patrzeć jak się z nimi bawi i piszczy z radości. Wydaje mi się, że posiadanie jakiegoś zwierzątka, z którym dziecko może mieć ciągły kontakt, niesamowicie wzbogaca rozwój dziecka, szczególnie rozwój emocjonalny. A Wy co sądzicie?  


 ;)

2 komentarze:

  1. Ja do zwierząt i małych dzieci zawsze podchodziłam sceptycznie. W święta Bożego Narodzenia wszyscy przekonaliśmy się, że słusznie. Gdyby nie refleks męża to suczka teściów ugryzłby mojego synka w policzek i nawet nie chcę myśleć jak mogłoby to się skończyć. A miał z nią kontakt od urodzenia i nigdy nawet nie próbowała go z łapać dla zabawy. Zwierzę zawsze pozostanie zwierzęciem i trzeba podchodzić do niego z dystansem i nie obdarzać go zbytnim zaufaniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zagadzam się i właśnie dlatego też jesteśmy zawsze bardzo czujni mimo, że wydaje nam się, że znamy te zwierzaki. Ale i tak myślę, że jak się ma własnego osobistego zwierzaka, który 24/7 jest w obecności dziecka, to obydwoje z tej obecności mogą czerpać wiele korzyści ;)

      Usuń